Zawód przyszłości.

Jak rozmawiać z nastolatkiem? Jak słuchać, żeby Go zrozumieć? Zanim zaczniemy bardzo poważnie zajmować się tym tematem, poszukajmy najpierw aspektów humorystycznych odwiecznej walki między tym, co nastolatek chce, a co powinien.

Pracując wiele lat jako nauczyciel, wysłuchiwałam często utyskiwań moich wychowanków, dotyczących języka jakim pisane są ich obowiązkowe lektury. Ponieważ od zawsze staram się zrozumieć, co drugi człowiek chce mi przekazać, przyjrzałam się dokładniej temu problemowi. Wzięłam pierwszy z brzegu utwór “Pan Tadeusz ” A. Mickiewicza ” Inwokacja”, czytana od pokoleń, wywołująca drżenie głosu z emocji, budząca zachwyt. A co na to nasze najmłodsze pokolenie? No bo proszę Państwa cóż to jest np. taki bursztynowy świerzop? Czy to jakiś rodzaj choroby wenerycznej? Czy faktycznie, chodzi o zwykły rzepak? Jeśli tak, to co to ma wspólnego ze świerzbem i o co chodzi z tym bursztynem? Może chodzi o maść bursztynową na świąd skóry. Nijak się to nie ma do percepcyjnych możliwości przeciętnego nastolatka. Jak już przełknie gorycz z niezrozumieniem zwrotu, pojawia się zaraz po nim kolejny. …”Gryka jak śnieg biała”… Wyobraźcie sobie, młodego człowieka, który sięga do Wikipedii i czyta. “…Gryka – roślina redestowata, zapobiega erozji gleb, wiąże azot i fosfor z gleby…” w swojej rozpaczy, już nic nie rozumie. Na myśl przychodzą mu pytania. Czy Mickiewicz był botanikiem? Czy może pił wywar z opisywanych przez siebie ziół? W rozpaczy sięga do kolejnego zdania, a tam co? …”Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała…” Już rwie włosy z głowy, jak to ogarnąć? Dzięcielina nie ma nic wspólnego z dziecięcymi latami, to na Boga dlaczego napisane jest, że panieński rumieniec. Dzięcielina, to znowu R O Ś L I N A ?! Młody człowiek zna doskonale rzeczownik “pała” i nawet kojarzy skąd u tej panny rumieniec na twarzy i może to się zdarzyło w koniczynie. wszystko wydaje się powoli wyjaśniać, aż tu nagle zgrzyt. “Pała” to czasownik, dacie wiarę? Czasownik od słowa ” pałać”.

Po takiej krótkiej analizie zrobiło mi się ich szczerze żal. Zachęcamy młodzież do czytania, mówimy o zaletach książek, o rozwoju, o siłowni dla umysłu. Jednocześnie podsuwamy im tak trudne dzieła literackie. w dzisiejszych czasach powinny się one pojawiać dopiero na studiach wyższych, kiedy młody człowiek świadomie, podejmuje wybór zawodu i chce zgłębiać, cudowną literaturę piękną. To trochę tak, jakby przedszkolaków, zamiast piosenki o zielonym ogórku, uczyć arii ze ” Strasznego Dworu” Moniuszki.

Rozważania te obudziły we mnie doradcę zawodowego i pomyślałam sobie, że mogłabym promować nowy zawód, zawód przyszłości. Już wcześniej, wyczytałam gdzieś, jakie zawody będą wiodły prym w najbliższej naszej rzeczywistości. Pojawiło się wiele pozycji z branży IT (to mnie nie zaskoczyło) ale również fryzjer dla zwierząt oraz opiekunka do zwierząt. Ja dopisałabym jeszcze jeden ….tłumacz literatury pięknej na slang młodzieżowy. W ten sposób damy szansę Mickiewiczowi, Słowackiemu czy Sienkiewiczowi. Na tym ostatnim się postaram skupić. żeby mieć pewność, że promowanie nowego zawodu ma sens. Podjęłam próbę przełożenia fragmentu “Krzyżaków” H. Sienkiewicza, na język bardziej przyjazny otoczeniu. Mianowicie Krzyżacy będąc lekturą sprawiają, że młody człowiek, czuje się zagubiony. Każą mu czytać coś czego absolutnie nie jarzy i na dodatek musi jeszcze na ten temat dyskutować, pisać wypracowania i odszukiwać przesłania ponadczasowe, które autor miał na myśli. Czyż nie dużo prościej byłoby dla naszych ukochanych małolatów, aby przygotować dla nich wersję bardziej strawną. Spróbowałam jakby to mogło wyglądać…Oto mój autorski, dokładny przekład fragmentu „Krzyżaków” na język dla wielu bardziej zrozumiały.

W Tyńcu w pabie pod „Lutym Turem” należącym do klasztoru, siedziało kilku ziomów,  słuchali oni bajery pewnego gostka, który nawijał o tym, co go jarało w świecie…bekę mieli zajefajną.
Facio wyglądał spoko, masę miał – jakby szamał tylko trefne sterydy, zarost  też nie byle jaki – bo dla beki przestał się golić. Pióra długie, spięte siatką z koralikami. Skórzany garniak był trochę old skullowy, mimo to, prezentował się całkiem cool. Za pasem miał kosę ( w oryginale nóż spoczywa w pochwie, niestety tego słowa nie użyję, gdyż przeciętny nastolatek zna tylko anatomiczne znaczenie tego wyrazu. Mogłoby to zaburzyć oczekiwania naszego odbiorcy. Wszak nie jest to jednak powieść pornograficzna, ale wracajmy do tekstu).

W tej knajpie było jeszcze dwóch ziomów, młody w podobnym skórzanym garniaku i drugi być może jego stary. Gospodarzem był Niemiec w kabocie z zajebiście czerwonym kapturem,  polewał piwo.

I tak by to wyglądać mogło…przejdźmy jeszcze do sceny z Danusią.

Wprowadzam w klimat…Księżna z dworem przejazdem w Tyńcu. Zatrzymuje się w rzeczonej knajpie i po wymianie grzeczności namawia Danusię aby zaśpiewała…A było to tak:
– Hej! Danusia dawaj na ławkę i zapodaj nam jakąś nutę tak dla fanu.
Kilku fagasów zorganizowało ławkę i młoda zaczęła śpiewać. Mówię Wam , ale wszyscy się jarali a ona bez obciachu darła ryja ile fabryka dała. Zbyszko luknął na nią i już mu pikawa mocniej bije. Tak się podjarał, że obiecał sprzedać  kosę każdemu, kto Danusie będzie hejtował.
Dalej w skrócie olbrzymim leciało to tak. Zbyszko sprzedaje kose posłowi niemieckiemu, żeby Danusi przynieść taka obciachową czapkę z pióropuszem, którą ten szwab miał na głowie. Za to, niemota jeden, trafił na dołek. Psy miały z niego niezłą bekę, bo czekało go na drugi dzień, obcięcie pały (głowy znaczy). Jak już wszyscy się jarali, że za ten przypał Zbyszko pójdzie w piach, pojawiła się na scenie Danusia i kopsnęła mu na głowę kawałek szmaty wrzeszcząc

–  bez kitu! Co za dym robicie?! Kumacie czaczę???! Ten facio jest mój!!!

OMG! WTF? – pomyślał kat i popatrzył w oczy strażnika, w których wyraźnie widać było IDK?

Była to oczywista legitka do wolności dla Zbyszka.

Straż musiała spasować Tak więc kat nachylił się i szepnął Zbyszkowi do ucha…pal trampki młody, ta foczka ocaliła Ci życie, .nie spieprz tego.

Na rynku słuchać było wielkie lol i wszyscy rozeszli się na chatę.

Gdyby ktoś zechciał pokusić się o przekład całej trylogii i jeszcze paru pozycji, a może Dziady? Czyż życie młodzieży nie stałoby się znacznie lżejsze? Pozdrawiam wszystkich znanych mi małolatów, za którymi przepadam nawet jak posługują się tym swoim narzeczem. A może oni zechcą uczyć się jakichś języków obcych w tym literackiego polskiego? Wiem oczywiście, że są takie perełki, które są wielojęzyczne i potrafią posługiwać się w mowie i piśmie więcej niż jednym slangiem, tych pozdrawiam szczególnie sympatycznie. Zastanawiam się też, czy język moje przekładu nie jest już nazbyt archaiczny? Przecież sama kilkanaście lat ukończyłam już kilkakrotnie. Proszę jednak doceńcie, że się starałam. No ich niech ktoś zajmie się tym profesjonalnie.

2 thoughts on “Zawód przyszłości.”

  1. Moje dziecko osobiste popełniło “Lilie” Mickiewicza takimże młodzieżowym slangiem. Ale to było specjalnie, w szacownym VI LO. I szóstkę dostało! . Nie wiem, może gdzieś to mam… 😉
    Świetny tekst Jolu i słuszna racja!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *