WSPOMNIENIA Z FAUSTA.

Wspomnienia z Fausta ; )

              W andrzejkowy wieczór, każdy powinien się bawić. Wybór padł na pub o mrocznej nazwie „Faust”. Krakowski Rynek jak zwykle wygląda magicznie. W koronach drzew, iskierki świątecznych światełek dodają jeszcze uroku. Brakuje tylko śniegu. Mimo późnej pory na ulicy tłumy ludzi. Czekamy na resztę towarzystwa. Z głębi Siennej wyłania się trzech Mikołajów ubranych w firmowe ubranka coca coli. Idą prosto na nas i już nam miło, gdyż dostałyśmy maskotki. Oczywiście nasz niezaprzeczalnie atrakcyjny wygląd był przyczyną tego obdarowania. Są już wszyscy. Wchodzimy, istny labirynt, mnóstwo długich wąskich tuneli. Przy stolikach zasiadają ludzie w oczekiwaniu na udany wieczór. Korytarze te prowadza do dość obszernej smoczej jamy, gdzie przyjdzie nam tańczyć. Nastroje ciekawe, choć obraz nieco niepokojący. Wśród zgromadzonych dominują łyse głowy, złote łańcuchy i tatuaże. Skóra zdaje się zaraz popękać od naprężonych mięśni. Tacy mężczyźni muszą przyciągać, sztuczne blondynki i brunetki, ze sztuczną opalenizną
i ogromną dawką fluidu.
W takim towarzystwie przyjdzie nam się bawić….no dooobra.

Ostatecznie żadna z nas nie przyszła tutaj szukać męża. Pierwsze dźwięki muzyki kusząco zapraszają na parkiet. Zrywamy się ochoczo, na szczęście czynią to samo nieliczni, wiec miejsca mamy dużo. Udajemy, że nie widzimy obserwujących nas ogolonych twardzieli i bawimy się przednio. Ludzi wciąż przybywa, nagle na swoim biodrze czuję czyjąś mackę. Obracam się w celu znalezienia jej właściciela… Jest! Wysoki blondyn w okularach, jego czerwona koszula nie pozostawia żadnych wątpliwości…spocił się. Jest na tyle blisko mnie, ze z lekkim niedowierzaniem, ale wyczuwam jak wielkie wrażenie wywarły na nim mocno roznegliżowane kobiece ciała. Nie używając siły zwinnie pozbywam się z mojego biodra jego ręki i zdecydowanym ruchem przesuwam człowieka na bok. W tym momencie wpadam w ramiona kogoś, kogo dziadek był bez wątpienia Koreańczykiem a babka Włoszką. Sam jest pewnie skutkiem ubocznym eksperymentów genetycznych amerykańskich naukowców. Ale ostatecznie ma włosy i nie cierpi na przerost mięśni. No i co on winien, że probówka z nim w środku nie uległa zniszczeniu. Porywa mnie, więc do tańca. W rytmach szybkiej muzyki, usiłuje odtańczyć ze mną w najwolniejszym tempie, godowy taniec mrówkojada. Nie poddaję się mu jednak, biduś nie wytrzymał. Mój gorący temperament spowodował, że upadł na scenę prawie zemdlony.

Ech! Nadszedł czas żeby pójść do toalety. Idziemy we dwie, bo dziewczynki tak już mają:). Labirynt doprowadza nas wprost pod drzwi przybytku. Babcia klozetowa, całkiem jeszcze młoda zresztą, obsługuje kasę fiskalna pobierając po dwa złote  od potrzebujących. Tłum mężczyzn czeka na swoją kolej. Radosne, że panie choć raz mają lepiej wchodzimy do środka. Okazuje się jednak, że damy wolą się tłoczyć  wewnątrz. Lokując się  na końcu kolejki obserwuję stojącą przed olbrzymim lustrem blondynkę. W lewej ręce trzyma pomadkę do ust a drugą rozpaczliwie szuka czegoś w torebce. W jednej chwili radość oblała jej lico…. najwyraźniej, znalazła. Wyjęła maleńkie lustereczko i zaczyna poprawiać makijaż. Nagle konsternacja…..spojrzała przed siebie i widząc swoje oblicze westchnęła…-oj!..to nie było potrzebne.. i zwinnie ukryła lusterko w torebce. 

Nieco rozbawiona przysłuchuje się rozpoczynającej się rozmowie.

  • niestety mam problemy z polskim…wyrywa się z ust mocno zmęczonej rudawej
  • będę starała się mówić powoli – odpowiada młodziutka urocza czarnulka

I tutaj język rudawej się rozwiązał. Kłopoty z ojczystym językiem spowodował dwumiesięczny pobyt we Włoszech. Płynnie, szybko i przy użyciu całego bukietu rodzimych przekleństw, opowiedziała historię swojego życia. Piejąc peany pod adresem gospodarki włoskiej i ilości zarobionych tam pieniędzy. Doskwiera jej tylko niewyspanie, gdyż pracuje nocami, ale otrzymywane w pracy prezenty rekompensują wszystko.

Hm…. pozwolę sobie nie komentować tej sytuacji. Wrócę do babci klozetowej, która co jakiś czas wpadała do toalety z okrzykiem na ustach

  • papieru nie brakło!?
  • Panie krzyczą jak będzie czegoś trzeba!!!

Akurat los sprawił, że to ja po opuszczeniu kabiny powinnam krzyknąć, ale ponieważ po mnie przyszła kolej na pseudo – Włoszkę, przemilczałam zaistniały brak podstawowego artykułu. Mój wrodzony patriotyzm kazał mi milczeć. Niech się kobieta wykaże inwencją twórczą…a co.

A swoją drogą nie miałam pojęcia, że konieczność pozbycia się z organizmu toksyn, może stać się przyczyna stworzenia niezłego kawałka tekstu.

A na parkiecie tłum, można już tylko stać a reszta unosi Cię w rytm muzyki. Pozwalam się tak innym przez chwile prowadzić, a w tym czasie obserwuję, co się dzieje. Moją uwagę zwraca blondyna z obnażonymi po pośladki plecami. Tańczy w taki sposób, że mężczyzna o którego się ociera jest bliski eksplozji. Może gdyby jej dłoń nie lądowała często w okolicach jego krocza, wytrzymałby gość i nie szczytował na oczach kilkudziesięciu osób. A może o to mu chodziło, widać seks w miejscu publicznym wielu kręci. Mnie nie zakręcił, natomiast zakręciło się w głowie sprawczyni tego czynu. Zachwianie równowagi kosztowało ją uszkodzeniem skórzano- cekinowo – haftowanego kozaczka i odkleił się biedaczce tips. Tak poszkodowana opuściła wściekła parkiet, pozostało tylko po niej kilka cekinków i smutny trup leżącego na posadzce paznokcia.

Mogłabym jeszcze napisać o Darku i Rafale, ale kto zniósłby tyle słowa pisanego na jeden raz?  Powiem tylko, że opatrznie zrozumieli odpowiedź na pytanie, gdzie pracujemy? Rzekło mi się mianowicie nie bezpodstawnie, że w show biznesie. Chłopcy widać byli po przejściach, bo skojarzyli to z policją. No cóż siedząc u wlotu korytarza mogliśmy wyglądać jak jakaś komisja śledcza. A już na pewno odstawaliśmy od reszty towarzystwa. Co czasem może wzbudzać podejrzenia.

No wiec jak?

Następnym razem do Łubu Dubu?: )

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *